- Australia z zachodu na wschód
- Australian Expedition – Trasa
- Gazeta Lubuska obejmuje patronat medialny nad projektem >3dom.travel Australian Expedition 2019<
- Gadżety „Australian Expedition 2019”
- Szybka wizyta w Singapurze
- Perth – Przygotowania do wyprawy
- W poszukiwaniu złota
- Jezioro Ballard i ufoludki
- Great Central Road – wstęp
- Great Central Highway – z Laverton do Tjukayirla Roadhouse
- Great Central Highway – z Tjukayirla Roadhous do Warburton
- Great Central Highway – z Warburton do Terytoriów Północnych
- Park Narodowy Uluru-Kata Tjuta
- Park Narodowy Uluru-Kata Tjuta – zdjęcia
- Park Narodowy Watarrka – Kings Canyon
- Red Center Way
- Ellery Creek Big Hole i pierwsza poważna awaria
- Fraser Island – Raj 4×4
Znów pan Giles
Z Panem Ernestem Gilesem mieliśmy już do czynienia. Okazuje się, że Uluru oraz Kata Tjuta dla białych odkrył też on. Góry te to przykład tak zwanego twardzielca, czyli wzgórza, które wyróżnia się z krajobrazu z powodu większej odporności na erozję niż otaczające je skały, a dla pana Gilesa Uluru było to, jak on ją nazwał w 1872 roku, „zadziwiający kamyk”.

’Białe’ nazwy
Oczywiście, gdy biali 'odkryli’ górę Uluru, musieli, nie zważając na aborygenów, ją jakoś nazwać po swojemu. Padło na Ayers Rock, na cześć premiera Australii Południowej Henrego Ayersa, lub potocznie The Rock. Kata Tjuta też zyskała swoją nową nazwę – The Olgas, na cześć królowej Wirtembergii Olgi Nikołajewny Romanowej.

Monolity
W przeciwieństwie do Uluru, które jest pojedynczym monolitem, drugim co do wielkości na świecie (największy jest Mount Augustus na zachodzie Australii), Kata Tjuta składa się z trzydziestu skał, stąd jej aborygeńska nazwa oznaczająca 'wiele głów’. Obie góry są oddalone od siebie o około 30 km w lini prostej i to Kata Tjuta jest tą wyższą – ma około 450 m wysokości, a Uluru tylko około 300m.

’Łażenie’ po Ulury
W 1958 roku został założony Park Narodowy otaczający obie góry i zaczął się najazd turystów. Sportem narodowym Australijczyków jest wchodzenie na Uluru, pomimo protestów aborygenów, dla których jest to miejsce święte, gdzie od tysięcy lat odbywają się różne obrządki takie jak inicjacja młodych. Wyobraźmy sobie, że w czasie zaborów Prusowie organizują sobie zjazd tyrolką z wieży jasnogórskiej.

Na szczęście w roku 1985 Australijczycy się opamiętali i oddali te tereny aborygenom, by je później wydzierżawić na 99 lat. Dzięki temu aborygeni powoli odzyskują panowanie i porządek na ich świętej ziemi i od października tego roku wchodzenie na tę górę będzie całkowicie zakazane. Na tę chwilę aborygeni przekonują i proszą by nie wchodzić, a samo wejście jest często zamykane z powodu wysokiej temperatury lub silnego wiatru. Niestety wizja zamknięcia wejścia na Uluru ściąga tych, którzy mają to na swojej liście do zaliczenia i w ostatnich dwóch latach ilość chętnych jest zwiększona w stosunku do lat poprzednich.
Kata Tjuta
My zaczynamy zwiedzanie od Kata Tjuta, bo od tej strony wjeżdżamy do parku. Co ciekawe, w parku obowiązuje opłata 25 $A od osoby, ale nie jest pobierana gdy wjeżdża się od strony pustyni. Jest to rodzaj nieoficjalnej nagrody za trud dotarcia tutaj przez tą trudną drogę. Wjazd od strony Alice Springs, koło Yulary, jest kontrolowany i tam uiszcza się opłatę.

Na Kata Tjuta jesteśmy około godziny 11 i jest już dość gorąco. Na szczęście jest lekkie zachmurzenie i temperatura oscyluje w okolicy jeszcze znośnych 36 °C. Na Kata Tjuta znajdują się dwa oficjalne szlaki: krótszy do Walpa Gorge, czyli wąwozu przechodzącego przez środek tego wzniesienia, oraz dłuższy do Valley of the Winds, który jest zamykany po godzinie 11 jeśli temperatura przekracza 36 °C.

Walpa Gorge
Wycieczka do wąwozu to raczej spokojny spacer, który zajmuje nam niecałą godzinę. Możemy z bliska oglądnąć skałę, która okazuje się zlepkiem mniejszych skał bazaltowych. Widzimy też wiele otworów w górze, które zostały wyżłobione przez wodę, gdy tereny dookoła Kata Tjuta nie były jeszcze tak bardzo zniwelowane przez deszcze i wiatr.
Valley of the Winds
Wycieczka do doliny wiatrów jest dłuższa i została podzielona na trzy części. Można wybrać się tylko na pierwszy punkt widokowy Kuru Lookout, z którego tą dolinę można tylko obejrzeć – ten odcinek jest zawsze dostępny i zajmuje około godziny tam i z powrotem. Drugą opcją jest przejście przez inny wąwóz do drugiego punktu Karingana Lookout, z którego możemy zajrzeć co by nas czekało, gdybyśmy chcieli wybrać się na trzeci odcinek, który obchodzi część góry przez dolinę wiatrów. Widok jest piękny, ale jest tak gorąco, że nie mamy siły iść dalej i zawracamy. Mamy też zbyt mało wody ze sobą na dłuższą trasę. Przejście do Karingana Lookout to już 2,5 godziny a pełna trasa wymaga conajmniej 4 godzin.
Punk widokowy na zachód słońca
Z Kata Tjuta jedziemy zobaczyć gdzie jest dogodny punkt by obejrzeć Uluru w zachodzącym słońcu. Po południu zachmurzenie się wzmogło i nie dajemy dużej wiary żebyśmy byli szczęściarzami zobaczyć jakiś spektakularny widok, ale jak tu już jesteśmy, to dlaczego nie spróbować. Dojeżdżamy do parkingu oznaczonego jako miejsce, z którego jest najładniejszy widok na Uluru. Jest to podłużny parking z miejscem na kilkaset samochodów, tak więc wiedząc gdzie musimy się później udać jedziemy do Yulary, by znaleźć miejsce na nocleg.

Yulara
Po drodze mijamy bramy parku narodowego. Wyjazd je omija, ale widzimy, że by wrócić będziemy musili zapłacić 25 $A za trzydniowy bilet. Gdyby nie to, że mamy zamiar wrócić jeszcze na wschód słońca, nie miałoby sensu wyjeżdżać. Yulara to sztucznie wybudowane miasteczko a tak naprawdę to po prostu duży ośrodek wypoczynkowy w którym można znaleźć kilka hoteli, pole kempingowe, stację paliw, sklep, lotnisko, czyli wszystko czego turyście potrzeba. Rocznie odwiedza to miejsce około 500 tyś. osób.
Pole namiotowe
Na polu namiotowym jest dość dużo namiotów i przyczep, ale udaje nam się dostać miejsce. W sezonie bez rezerwacji nie byłoby szans. Wolelibyśmy nocleg na dziko, ale po pierwsze w parku narodowym nie wolno a po drugie skończyły nam się czyste ubrania więc i tak potrzebujemy skorzystać z pralni. Na kempingu jest kilka toalet z ciepłymi prysznicami, kuchnie polowe i basen, z którego niestety nie zdążyliśmy skorzystać. Z pola biwakowego nie widać niestety Uluru, bo znajduje się w dolinie, która pewno chroni przed wiatrami, które na pewno potrafią na tych równinach się rozhulać, ale jest punkt widokowy, który jest może 50 m od naszego stanowiska. Niestety pomiędzy nami a górą Uluru jest kilka drzew i widok jest zakłócony.
Zachód słońca
Na wszelki wypadek zostawiamy namiot chłopaków i wracamy do parku by zobaczyć zachód słońca. Po drodze opłacamy wstęp, więc jutro rano możemy po prostu wjechać, bez stania w kolejce, która na pewno się ustawi. Dostajemy bilety z kodem paskowym i jeden z nich trzeba przyłożyć do bramki, by się otworzyła.
Przereklamowany widok?
Na parkingu jest już kilkadziesiąt samochodów i każdy stara się zrobić epickie zdjęcie. Ja na zbyt dużo nie liczę, bo bez czerwonej słonecznej poświaty, Uluru to po prostu duży szary kamień wystający z płaskiej okolicy. Tak szczerze, to jest w dużej mierze przereklamowana i dochodzimy do wniosku, że o wiele mniej znana Kata Tjuta jest o wiele bardziej malownicza od Uluru – oceń sam.

Toast szampanem
Widzimy jeszcze turystów pijących o zachodzie szampana. Jest to dla mnie jakiś nie zrozumiały zwyczaj – przyjeżdża się pod Uluru i o zachodzie słońca pije szampana. Przed autobusem staje stolik, plastikowe kieliszki i przewodnik każdemu nalewa lampkę. To takie jakieś płytkie i pełne komercji, aż mnie wzdryga.
Parking po stronie wschodniej
Po zakończeniu spektaklu wracamy na pole by przygotować kolację. Ale zanim to nastąpi zajeżdżamy jeszcze na drugi parking, ze wschodniej strony góry, by zobaczyć jak daleko będziemy mieli rano. Okazuje się, że tutaj trzeba podejść z parkingu do tarasu widokowego, na którym przymierzamy się i określamy strategię skąd będą najlepsze zdjęcia rano, by był dobry pierwszy plan ale turyści nie zasłaniali widoku.
Kolacja
Dziś jemy tylko gulasz z puszki, bo na polu nie można rozpalić ogniska a nie chce nam się przenosić do kuchni biwakowej, bo w między czasie robimy pranie i bierzemy prysznic. Jesteśmy zmęczeni długim wyczerpującym dniem. Rano trzeba wstać wcześnie, bo wyliczyliśmy, że potrzebujemy około 45 minut na dojazd i wejście na platformę – dobrze, że mamy już bilety do parku.
Wschód
Rano wstajemy o piątej, czyli o 3:30 według czasu z Perth, więc nie planujemy śniadania, tylko 30 minut na spakowanie obozowiska i namiotów. Szybko jedziemy na punkt widokowy, a tam znajdujemy już zorganizowane tłumy, które zostały przywiezione autobusami z Yulara. Pobyt w hotelu koło Uluru to napięty program zwiedzania od wschodu do zachodu słońca.
Widoki o wschodzie słońca mamy lepsze niż poprzedniego wieczoru, bo pogoda powoli zaczyna się polepszać. Nadal są chmury, ale tylko na tyle by dać interesujące tło. Na szczęście w większości nie przysłaniają słońca, które w pierwszej kolejności oświetla widoczną na horyzoncie Kata Tjutę a potem Uluru. Gdy tylko słońce kończy swój spektakl, lub raczej kończy preludium, turyści szybko znikają i możemy zrobić sobie kilka zdjęć na tle pięknie oświetlonej góry.
Wycieczka z przewodnikiem u stóp Uluru
Śniadanie
Kończymy sesję i my. Mamy w planie zajechać na parking Mala, gdzie codziennie o godzinie 8 przewodnik/ranger rozpoczyna darmowy spacer, w czasie którego opowiada o aborygenach, ich wierzeniach, legendach oraz o samej Uluru. Przed spacerem planujemy jeszcze zjeść szybkie śniadanie, na które składają się tortille z wędliną ponieważ chleb już nam się skończył a na zakupy wybieramy się dopiero po skończeniu zwiedzania. W pierwszy dzień kupiliśmy dwie paczki tortilly, która ma długi okres przydatności, właśnie na taką okazję jak dziś.
Spacer
Spacer okazuje się strzałem w dziesiątkę. Ranger wykazuje się dużą wiedzą ale i pasją i opowiada nam o tym co aborygeni zdecydowali się przekazać białym, o stopniach wtajemniczenia oraz o aborygeńskich legendach i miejsca kultu. Zwiedzamy grotę, gdzie odbywała się nauka młodych aborygenów, gdzie starsi malowali na ścianach to co chcieli przekazać następnemu pokoleniu. Część malunków widoczna jest do dziś. Widzieliśmy też grotę, gdzie odbywała się inicjacja młodych chłopców, inną gdzie kobiety przygotowywały rytualne posiłki.
W czasie, gdy Uluru było miejscem inicjacji, z tego co wyczytałem, Kata Tjuta było to miejsce publicznych sądów i często publicznego wykonania wymierzonych kar. Niezła para.
Groty
Ciekawe są kształty tych grot, bo wyglądają tak, jakby wyrzeźbiły je fale. Nie jest to bezzasadne, ponieważ były rzeźbione przez wodę, która opływała ten monolit gdy teren wokół był wyższy i był jeszcze wymywany przez przepływające tędy miliony lat temu rzeki, po których nie ma już śladu poza nizinami wewnętrznymi, które kiedyś były jeziorami i morzem (trochę tutaj staram się posklejać fakty i mam nadzieję, że się zbytnio nie mylę).
Wąwóz Kantju
Na końcu naszego spaceru doszliśmy do jeziorka, w którym nadal jest woda, pomimo, że od około dwóch lat nie było opadów. Przy Urulu są dwa takie zbiorniki, jeden, który odwiedziliśmy, znajduje się w wąwozie Kantju, a drugi to jeszcze Mutitulu Waterhole w wąwozie Kunija po drugiej stronie góry. Okazuje się, że sama Uluru stojąc na środku pustkowia, przy swojej podstawie ma oazy, w których rosną drzewa, pnącza a gdy spadnie deszcz pojawiają się żaby oraz kwiaty. Ciekawie musi wyglądać ten odmienny stan góry, gdy spływają z niej kilkusetmetrowe wodospady i otoczona jest na krótko bujnym życiem. Może następnym razem…
Lunch
Po spacerze, który zajął nam dwie godzimy, można zdecydować się na obejście góry dookoła lub powrót na parking. My wybraliśmy tą drugą opcję, bo po pierwsze zaczęło się robić niemiłosiernie gorąco a po drugie czekają nas jeszcze zakupy i przejazd jak najbliżej Kings Canyon, który chcemy jutro zwiedzić skoro świt, zanim zrobi się zbyt gorąco. Przed wyjazdem z parku górę objeżdżamy (z tyłu pokazuje nam się głowa, która może też przypominać maskę Vadera) i jedziemy jeszcze do centrum informacyjnego, gdzie pod zadaszeniem rozkładamy kuchenkę i przygotowujemy naleśniki na lunch.
Mount Conner
Po zakupach w Yulara, gdzie możemy znaleźć trochę droższy, ale dobrze zaopatrzony sklep jedziemy w stronę Alice Springs, by skręcić na północ w stronę już wspomnianego Kings Canyon. Mamy około 300 km do przejechania, na szczęście asfaltową drogą, więc idzie dość szybko. Gdzieś po drodze pojawia się na horyzoncie Mount Conner, płaskowyż, który, choć pozornie zupełnie różny, jest częścią tej samej formacji skalnej co Kata Tjuta i Uluru.

Inne wpisy z projektu 3dom.travel Australian Expedition 2019
Australian Expedition 2019 – oficjalna informacja o naszym projekcie, trasa, logo, partnerzy
Australian Expedition na żywo – tu możesz śledzić nasze poczynania.
Australia ze wschodu na zachód – nasza pierwsza przymiarka do planu wyjazdu
Australian Expedition – Trasa – następna przymiarka do planu trasy
Singapur – szybka wizyta w Singapurze
Perth – przygotowania do wyprawy
Great Eastern Highway & Goldfields Highway – w poszukiwaniu złota
Jezioro Ballard i ufoludki – drugi nocleg na dziko
Great Central Road – wstęp
Great Central Road z Laverton do Tjukayirla Roadhouse
Great Central Highway z Tjukayirla Roadhous do Warburton
Great Central Highway z Warburton do Terytoriów Północnych
Park Narodowy Uluru – Kata Tjuta
Park Narodowy Watarrka – Kings Canyon
Red Center Way
Ellery Creek Big Hole i pierwsza poważna awaria
Fraser Island – Raj 4×4
Przebieg trasy można podglądać na żywo. Niestety internet jest bardziej niedostępny niż dostępny. Tutaj jest cała trasa.
9, 10 marca – Burns Beach (58 $A)
11 marca – Doodlakine
12 marca – Jezioro Ballard
13 marca – Giles Breakaway
14 marca – Desert Surf Central
15 marca – Giles River
16 marca – Yulara (72 $A)
17 marca – Near King Station
18 marca – Finke River
19 marca – Tropic of Capricorn
20 marca – Georgina River
21 marca – Darr River
22 marca – Drummond Range Lookout
23 marca – Alkoomi Adventure Farm (40 $A)
24 marca – Fraser Coast RV Park (40 $A)
25 marca – Fraser Island (4 x 6.55+ $A)
26 marca – Smoky Cape (4 x 6 + 8 $A)
27 marca – Nimbin (40 $A)
28 marca – Samurai Beach Campground
Zapisz się do naszego newslettera by dostawać powiadomienia o nowych wpisach oraz nasze okresowe podsumowanie. Nie wysyłamy spamu, dostaniesz nie więcej niż kilka maili w tygodniu. Jeśli chcesz dostawać tylko podsumowanie, to wybierz taką opcję w formularzu.
Gdybyś chciał się podzielić tym artykułem ze swoimi znajomymi, użyj ikonek poniżej, by dodać go do różnych mediów. W ten sposób będziemy w stanie dotrzeć do większego grona czytelników.
Zapraszamy też do komentowania pod artykułem. Będzie nam bardzo miło wiedzieć, że ktoś czyta nasze wpisy i interesuje się tym, co robimy i o czym piszemy. Dziękujemy.